sobota, 17 kwietnia 2010

Ekranizacja "Hańby" J.M.Coezteego


Jestem zachwycona ekranizacją „Hańby” – powieści południowo-afrykańskiego pisarza J.M. Coeezte’go, Noblisty z 2003 roku, za którą pisarz otrzymał Booker Prize w 1999 roku. I zastanawiam się, czy to powieść Coezteego jest, jeśli można tak powiedzieć, fotogeniczna, czy zaważył tu raczej talent scenarzysty (Anna Maria Monticelli) i reżysera (Steve Jacobs). Myślę, że jedno i drugie, jednak z przewagą na to drugie.

Rzadko bowiem sie zdarza, bym nie była podirytowana obejrzywszy film, nakręcony na podstawie książki, którą niedużo wcześniej przeczytałam. Zwykle bywa tak, iż z pobudek ekonomicznych redukuje się wątki, łącząc je ze sobą lub eliminując, podobna rzecz dzieje się z bohaterami. W tej szalonej gonitwie, aby zmieścić się ze wszystkim w dwóch godzinach filmu, zatraca sie bogactwo szczegółów, a psychologia i problematyka często ulega spłaszczeniu. W efekcie po obejrzeniu filmu odczuwam żal, że ci, którzy nie mieli czasu lub ochoty przeczytać książki, a obejrzeli film, nie mają pełnego obrazu danej historii.

Z ekranizacją „Hańby” jest jednak zgoła inaczej. Film jest nad wyraz wierny powieści. Mamy w nim wszystkie najważniejsze momenty historii, niezredukowane, niespłaszczone, pełne. Reżyser w bardzo udany sposób przefiltrował historię ze szczegółów powieści, pozostawiając wg swojego uznania tylko te, którym udało się stworzyć impresję powieści Coezteego, stworzyć wrażenie pełnego, klimatycznego obrazu, nie pozbawiając widza tego, co najlepsze. Tym sposobem ci, którzy nie lubią czytać, mają szansę zapoznać się z problematyką jednej z najważniejszych powieści Coetzeego. Natomiast ci, którzy mieli przyjemność posmakować prozy południowo-afrykańskiego pisarza, rozsmakują się również w wizualnej odsłonie historii „Hańby”.

Ponadto wielkie brawa dla obsady. Po pierwsze – John Malkovic, który po tym filmie już bezsprzecznie dołączył do grona moich ulubionych aktorów. Świetnie spisał się w roli 52-letniego Davida Luriego, uniwersyteckiego wykładowcy romantyzmu, miłośnika Wordswortha i Byrona. Zagrał w sposób niesamowicie przekonujący, niezwykle spokojny i z wielkim wyczuciem. Nikt inny lepiej nie zagrałby tej roli. Również Jessica Haines doskonale wcieliła się w postać córki Luriego, żyjącej samotnie na farmie lesbijki, która musi zmierzyć się z echami historii apartheidu w RPA, która jak widać, pomimo upływu wielu lat, dalej tkwi w świadomości zarówno białych, jak i czarnych.



Pozytywny odbiór filmu dopełniają świetne zdjęcia, ciekawe, oryginalne kadry przedstawiające piękno krajobrazów Afryki Południowej. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem stanięcia przez twórców ekranizacji na wysokości zadania, jakim było przełożenie słów na obrazy. Rzadko jest to działania udane, często przynoszące niemiłe rozczarowanie. W tym jednak wypadku jest zgoła inaczej. Polecam i jeszcze raz polecam!

Hańba (Disgrace), reż. Steve Jacobs, scenariusz Anna Maria Monticelli, zdjęcia Steve Arnold, muzyka Anthony Partos, czas trwania: 120, dystrybucja: Gutek Film, rok produkcji: 2008.

1 komentarz:

  1. Widziałam ten film i przychylam się do Twojej opinii :) wiele emocji "kosztował" mnie ten film... denerwowało mnie to dlaczego niektórzy godzili się na traktowanie takie a nie inne... i wiele różnych :)

    Również polecam!

    OdpowiedzUsuń