czwartek, 3 czerwca 2010

Co zrobić z tą wiedzą?

To nie będzie tekst o książce Adichie, bowiem każdy zainteresowany może przeczytać sobie na tylnej stronie okładki, o czym jest książka Nigeryskiej pisarki. To będzie tekst o czytaniu "Połówki żółtego słońca".

Warto czytać w ogóle i na wyrost, aby dotrzeć do takich książek. Warto przełknąć dziesięć niezbyt ciekawych, męczących lub chociażby „takich sobie”, aby natrafić na taką, jak „Połówka żółtego slońca” – powieść, która Cię uderzy w twarz, każe zapomnieć o upływającym czasie, o innych książkach, o swoim własnym życiu. Wraz z tą powieścią Adichie oficjalnie staje się jedną z moich ulubionych pisarek.

Po pierwsze, Adichie stworzyła niezapomniane postacie. Prawdziwe i plastyczne, z własnymi charakterami, konsekwetnie wyrysowane. „Połówka żółtego słońca” przedstawiona jest z punktu widzenia trzech bardzo różnych bohaterów: nastoletniego Ugwu, pochodzącego z małej wioski, który awansował zarówno społecznie, jak i mentalnie; pięknej Olanny, wykształconej dziewczyny pochodzącej z wyższych sfer; oraz Brytyjczyka Richarda, który przybywa do Nigerii, aby napisać książkę o sztuce ludowej Ibo. Pozostałe, lecz pełniące niemniej niebagatelne role w powieści postaci, widzimy oczami trzech głównych bohaterów: jest to między innymi rewolucjonista Odenigbo, kochanek Olanny, u którego zarazem służy Ugwu czy Kainene – siostra Olanny i kochanka Richarda, znana z ciętego języka i ironicznego podejścia do życia.

Po drugie, „Połówka żółtego slońca” nie jest tylko powieścią przeznaczoną do czytania dla samej przyjemności. Powieść Adichie, która w 2007 roku zdobyła nagrodę Orange Prize, obdarowuje czymś bezcennym: a mianowicie wiedzą o tym, co wydarzyło się w przeszłości, co nieodwracalnie zajęło miejsce w historii świata, i co miało niebagatelne znaczenie chociażby z tego powodu, że zaważyło na losach ponad miliona ludzi.



„Połówka żółtego słońca” opowiada o wojnie domowej, ktora toczyła się pomiędzy Nigerią a Biafrą w latach 1967-1970, wojnie, która przyniosła ze sobą głód, rzezie, gwałty, niesprawiedliwość i śmierć.



Przedstawiona z subiektywnego punktu widzenia bohaterów, których czytelnik dobrze poznaje i z którymi wręcz się zaprzyjaźnia, jest o tyle bardziej wstrząsająca. Jej lektura przynosi niesamowity ból, nierzadko łzy i pelne buntu pytania o to, jak w ogóle mogło (może?) być możliwe to, co przecież niewątpliwie się wydarzyło. Uświadamia, co działo się i dzieje nadal na świecie. Lektura tej powieści zmienia i być może wyda się to stwierdzeniem banalnym, stawia przed pytaniem „jak zatem żyć”, gdy się wie.



Ostatnio czytam coraz więcej książek dotyczących światowych konfilktów, dzięki którym z jednej strony moja wiedza o historii świata „uzmysławia się”, lecz z drugiej, każdorazowo i nachalnie nasuwają następujące pytanie: „co z tą wiedzą zrobić?”. Bo przecież trzeba coś z nią zrobić, przecież nie można sobie, ot tak, jedynie czytać tego typu powieści, odhaczać na liście przeczytanych książek i cieszyć się, że kolejna książka przybyła w stosie mojej czytelniczej chwały. Takie powieści jak „Połówka...” pisanie są nie dla przyjemności czytelnika, to chyba oczywiste, ich lektura jest trudnym doświadczeniem, aktem swoistego masochizmu, z którym wydaje mi się, i powtórzę to uparcie, trzeba coś zrobić.



I po trzecie. Na początku napisałam, że Adichie stała się moją ulubioną pisarką. Lecz, czy w ogóle słowo ulubiony może tu pasować? Czyż mozna powiedzieć o opisie niezwyklego bólu i cierpnienia, że jest ulubionym? Czy z rozkoszą będę wracać do tej książki po latach? Czy z przyjemnością będę o niej myśleć w najbliższych dniach? Nie. Będę raczej myślania o niej w kategoriach zmiany. Odpowiedzi na powyższe pytania nie mam. Lecz wydaje mi się, że będą one pojawiać się nieoczekiwanie, gdy przyjdzie ich pora, gdy zostanę wystawiona na próbę.



Chimamanda Ngozi Adichie, „Połówka żółtego słońca”, przeł. Witold Kurylak, Wydawnictwo „Sonia Draga”, Katowice 2009

6 komentarzy:

  1. Powiem jedno - przejmujące.
    A książkę na pewno wpisuję na listę.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja zachwyciłam się tą książką. Zdjęciami wbiłaś mi ogromny cierń w serce, łzy się cisną:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam na polce, na razie jednak czytalam dwie inne ksiazki Adichie.
    Co zrobic z ta wiedza, jak zyc dalej? Mysle, ze male zmiany w czlowieku sa cenne - mozna usmiechnac sie do drugiej osoby, spojrzec na swoje problemy z wiekszym dystansem (co czym sa nasze codzienne troski w porownaniu z dramatami ludzi w krajach ogarnietych wojna?), wesprzec potrzebujaca osobe, zaadoptowac na odleglosc dziecko z dalekiego kraju i oplacac mu edukacje (w razie czego sluze odpowiednim linkiem do organizacji, ktora sie tym zajmuje) i jeszcze wiele, wiele innych rzeczy mozna zrobic. A generalnie - czytac i dowiadywac sie, miec oczy i uszy otwarte to juz duzo. Tak mozna umozliwic otwarcie uszu potrzebujacym - mam tu na mysli kampanie aktualnie prowadzona przez Amnesty International, zbieraja pieniadze na radia dla Birmanczykow (obecnie zebrali ich w UK na ponad 2,5 tys. aparatow radiowych).

    OdpowiedzUsuń
  4. Chichiro dzięki, to bardzo dobry pomysł - chodzi mi o Amnesty International. Zainteresuje się tym głębiej. Wyślij mi tez proszę tego linka - tu lub na anna.liwia.golab@gmail.com dziękuję z góry!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam kilka dni temu ,,Połówkę Żółtego słońca".Tak samo jak Ty, uważam od tej chwili Adichie za ulubioną pisarkę, jestem ciekawa innych jej powieści... Przejmująca historia Biafri, w ogóle Afryki... a tu taka wiadomość 9 lipca powstało nowe, niepodległe państwo południowy Sudan - podzielam ich entuzjazm, od razu przywołałam sobie historię opisaną w książce. Wróciłam również do pewnej mojej książki, którą kiedyś zaczęłam, ale jej nie skończyłam, bo tematyka nie była mi bliska... ,,Heban" Kapuścińskiego, teraz ją smakuję zdanie po zdaniu... A Tobie dziękują za ten artykuł i ten blog... Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  6. tristeza e dor sofrimento, socorre Senhor em nome de Jesus

    OdpowiedzUsuń