niedziela, 14 sierpnia 2011

Jeszcze raz nazwać rzeczy po imieniu

żyję w świecie, którego nie rozumiem. który jest zbyt obszerny, abym mogła go pojąć.
będąc osobą inteligetną i wrażliwą, rozbijam się o mur, który stoi na drodze zrozumienia.
zazdroszcze tym, którzy radzą z tym sobie i potrafią poruszać się w świecie od informacji do informacji.
którzy pewnym głosem wypowiadają sądy, sprawiając wrażenie przekonanych co do tego, że mają rację.

ja, mimo że bardzo się staram, niczego nie rozumiem. i nie wiem, dlaczego. wydaje mi się, że dożyliśmy czasów,
w których wszystko jest relatywne. nie wiem, czy kiedykolwiek do tej pory tak było. rzeczy uległy pomieszaniu.
nastąpiła zamiana miejsc. nie pamiętam już gdzie siedziałam przed chwilą, nie jestem pewna, gdzie teraz powinnam usiąść.
przykucam na chwilę i znów zmieniam miejsce.

zadroszczę czasem również tym, którzy wybierają sobie miejsce ze względów estetycznych, wygodnictwa, trendów czy interesów.
oni chociaż wiedzą, czym się kierować.

będąc młodsza, wykreowałam sobie jakies ideały, które również były dynamiczne. stałam się dorosła i codziennie widzę, że to,
co myślałam mając 20 lat, jest całkiem ładnym eksponatem, którzy kurzy się na półce. jak wszystkie moje książki,
którym kiedyś zawierzyłam i w stosunku do których naprawdę czułam silny intelektualny pociąg.

a dziś czytając je, zastanawiam się, o czym one są i czy to, co jest w nich zawarte, rzeczywiście może mi pomóc. przestałam umieć posługiwać się kluczem.
zjadłam ciastko i urosłam,a drzwiczki pozostały gdzieś w dole, małe i nieosiągalne dla mnie. szukam teraz płynu,
jak Alicja, aby móc zmniejszyć swoje rozmiary, które pompuje codzienność,obowiązki, praca, lęk przed przyszłością, lęk przetrwania i lęk przed zmarnowanym życiem.
nie wiem, czy wybory, które dokonałam, są własciwie. czuję się rozczarowana, bo myślałam, że mając 26 lat, będę miała
choć w niewielkim stopniu tę pewność. doświadczenia życiowe powinny uczyć nas samych siebie. tymczasem ja nie nauczyłam się jak dotąd zbyt wiele na swój temat.

może powinnam wrócić do pisania.
może w ogóle powinnam wrócić. cofnąć się i zacząć jeszcze raz.
jeszcze raz ponazywać rzeczy po imieniu.
wrócić do Thoreau, Nietzschego, Emersona, Cortazara, Borgesa.
Do samodyscypliny. Do wegetarianizmu. Do odrzucenia zbędnych rozrywek.
Do samotności.

Nie wiem. W tej chwili wydaje mi się to dobrą opcją, lecz za chwilę stwierdzę inaczej.
Jestem już za daleko. Rozpoczęłam nowy zawód, nabrałam innego kierunku, nie jestem już sama.
Chyba nie mogę wrócić. Więc co zrobić?

2 komentarze:

  1. Mam te same rozterki, co Ty :( Dobijam 30-tki i mam wrażenie, że moje życie potoczyło się nie w tym kierunku, w którym powinno a boję się, że powrót do punktu wyjścia nie jest możliwy :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze swoimi wątpliwościami możesz podzielić z nami, czytelnikami

    OdpowiedzUsuń