czwartek, 21 stycznia 2010

Powrót do niewinności. "Zabić drozda" Harper Lee

Harper Lee napisała tylko jedną książkę. „Zabić drozda” po raz pierwszy ukazała się w 1960 roku. Rzecz dzieje się w latach 30. XX wieku na południu Stanów Zjednoczonych, w hrabstwie Maycomb w stanie Alabama. Jest to niezwykła, wielowymiarowa powieść. Z jednej bowiem strony może być czytana jako powieść przygodowa dla młodzieży. Z drugiej jednak, Lee podejmuje trudny problem dyskryminacji Murzynów, czyniąc tym samym „Zabić drozda” ważnym głosem literatury w walce z rasizmem.

Wątek Murzyna skazanego na karę śmierci za gwałt na białej kobiecie nie pojawia się od razu. Lee wprowadza nas w problematykę bardzo ostrożnie, najpierw zarysowując obraz mieszkańców małego miasteczka, ich codziennego życia i zwyczajów. Z perspektywy 9-letniej Jean Louis Finch (vel Scout) przedstawia nam przygodowy i fantazyjny świat dzieciństwa, który dziewczynka dzieli ze starszym bratem Jemem oraz przyjacielem z sąsiedztwa, Dillem.

Lee plastycznie i konsekwentnie rysuje sylwetki mieszkanców Maycomb. Każda z postaci posiada zbiór indywidualnych, charakterystycznych cech. Jednak jedną z najważniejszych osób niewątpliwie jest ojciec małej Louise – Atticus Finch, który jest prawnikiem (Lee studiowała prawo na Oksfordzie). Omijając uproszczające wyliczanie cech tej prześwietnej persony, ostrożnie tylko nadmienię, że zrobił na mnie niezwykłe wrażenie i z pewnościa jeszcze długo pozostanie w mej pamięci.

Lee spokojnie przedstawia nam kolejne, świetnie napisane scenki rodzajowe, przez które coraz wyraźniej zaczyna prześwitywać główny wątek powieści, aby w połowie na dobre przekształcić się w „wątek sądowy”. Na naszych oczach po mistrzowsku zostaje rozegrana rozprawa, w której ważą się losy młodego Murzyna.

Styl Lee przejawia niezwykłą jasność i precyzyjność. Jest wiele fragmentów, które można czytać po kilka razy z rzędu. Pojawia się w czytelniku konflikt: sensacyjna akcja sprawia, że pragnie się czytać coraz to szybciej. Natomiast fantastyczny język każe się zatrzymywać, aby z prawdziwą przyjemnością móc się nim delektować.

Lektura „Zabić drozda” należała do niezwykle przyjemnych, ale także emocjonujących i dających do myślenia przeżyć. Zaprzyjaźniłam się z bohaterami powieści i ze szczerym żalem przyszło mi się z nimi żegnać. Z pewnością zaważyła w tym względzie konwencja powieści dla dzieci i młodzieży, która przypomniała mi smak „naiwnej”, bardzo emocjonalnej dziecięcej lektury – tak przecież cudownej i ulotnej w „dorosłym” życiu.

Chylę także czoła przed sposobem przedstawienia poważnych problemów społecznych, które nie tylko miały miejsce w l. 30 XX w. na południu Stanów Zjednoczonych, ale nadal są aktualne i dzieją się także „tu i teraz” – jednak pod innymi postaciami. Harper Lee napisała tylko jedną książkę. Genialną książkę.

Harper Lee, „Zabić drozda”, tłum. Maciej Szymański, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2006

Mam ogromną ochotę zobaczyć film z 1962 roku w reż. Roberta Mulligana, z Gregory'm Peck'iem w roli głównej:



3 komentarze:

  1. Ja też mam ochotę zobaczyć film, ale poczekam z tym jakieś pół roku. Kilka razy zdarzyło mi się zobaczyć ekranizację książki zaraz po jej przeczytaniu i nie był to nigdy dobry pomysł - magia słowa wprawia w ruch wyobraźnię - stwarzasz bohaterów na nowo, powstają w Twojej głowie, zasiadają z Tobą do stołu, rysują się pod Twoimi powiekami, gdy zamykasz je do snu... I kiedy zderzysz te wyobrażenia z wyobrażeniem Reżysera, to prawie zawsze boli i prawie zawsze Skaut jest nie taka, jaka powinna być, a Murzyn za niski, a Atticus za wysoki... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z moich ulubionych książek, do której chce się powracać nawet po kilka razy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marpil, doskonale wiem, o czym piszesz. Ja miałam tak z "Ojcem chrzestnym" i "Dziwnymi losami Jane Eyre": obejrzałam ekranizacje tuż po skończeniu lektury i w obu przypadkach byłam trochę rozczarowana: po prostu 2-godzinny film nie jest w stanie objąć bogactwa szczegółów grubej powieści, a szczegóły te przecież ciągle są w naszej pamięci i rzeczywiście czasem warto poczekać, aż się trochę zatrą. Jednak chęć obejrzenia ekranizacji książki, która tak bardzo się podobała, jest wyrazem tęsknoty za ulubionymi postaciami, chęcią pobycia z nimi jeszcze chwilę dłużej... :)

    Tucha, myślę, że ja też będę wracać niejednokrotnie do powieści Harper Lee...:)

    OdpowiedzUsuń