poniedziałek, 11 stycznia 2010

Rabih Alameddine, „Hakawati. Mistrz opowieści”

W 2008 roku pojawiła się czwarta książka libańskiego pisarza Rabiha Alameddine –„Hakawati. Mistrz opowieści”. Jest to niezwykła powieść szkatułkowa, która czerpie z bogatej tradycji nie tylko Wschodu, ale także Zachodu. W licznych opowieściach Alameddine łączy motywy Koranu, Bliblii, Księgi Tysiąca i Jednej Nocy,Homera, Szekspira i wiele innych. Ukazuje tym samym, że opowieść, proces opowiadania, jest tym co jednoczy ludzi, zaciera granice kulturowe i sprawia, że zaczynamy skupiać się na tym, co łączy, a nie dzieli: Wschód z Zachodem, „prawdę” ze „zmyśleniem”, przeszłość z teraźniejszością i przyszłością.

Dla Hakawatiego nie liczy sie wydarzenie, a opowieść o tym wydarzeniu. Nie liczy się fakt, a snucie historii. Hakawati jest mistrzem opowieści, postacią silnie zakorzenioną w tradycji i kulturze Libanu. Opowiadanie jest sztuką, której potrzebny jest talent, ale również ogromny wysiłek włożony w jej naukę.

Alameddine opowiada nam cztery „główne” historie, które harmonijnie przeplatają się ze sobą i otwierają na mniejsze opowieści, a te z kolei na jeszcze mniejsze, i tak dalej... Jednak proces zagłębiania się w kolejne warstwy opowieści nie jest bynajmniej męczący. Czytelnik (słuchacz) pilnowany jest przez czujnego Hakawatiego, który, gdy nadchodzi odpowiedni moment, wyławia go czym prędzej na powierzchnię opowieści.

Znajdziemy tu fantastykę, kolorowy świat dżinnów, magii i czarów. Dla amatorów przygody Hakawati nie poskąpił smaku powieści awanturniczej, w której poznajemy przygody walecznego Bajbarsa, przypominającego trochę Odysa. Mamy podstępnych wezyrów, jakby żywcem wyjętych ze sztuk Szekspira, pod których wpływem naiwni królowie popełniają niewybaczalne błędy. Jest dużo erotyki, smakującej niczym 1001-sza noc, jednak pachnącej nadchodzącą wraz ze świtem śmiercią. Alameddine nie pozbawia nas wątków współczesnych. Wprowadza opowieści z dzieciństwa i młodości Osamy (wnuka Hakawatiego). Każda z osób jego rodziny ma swoją własną historię – wszystkie z nich poznajemy, każda jest inna, w fascynujący i bardzo sugestywny sposób nakreślająca sylwetkę jej bohatera. Czytelnik związuje się emocjonalnie z postaciami, jedne budzą sympatię, inne niechęć. Ponadto Alameddine potrafi rozbawić (moją ulubioną historią stała się opowieść o łysej papudze).

„Hakawati” wciąga. To prawdziwa uczta literacka, na której można skosztować wielu potraw z prawie całego świata. Mimo to zachowany jest ład i spójność. Powieść nie nuży, lecz angażuje. Można czytać fragmentami lub pobawić się w pozamienianie ich miejscami. Można spróbować stworzyć własną opowieść. Coś dodać, coś ująć. Bowiem gawędziarz, jak mówi Alameddine, jest z natury plagiatorem.

Rabih Alameddine, „Hakawati. Mistrz opowieści”, przekład Anna Gralak, Maria Makuch, Mateusz Borowski, Wydawnictwo „Znak”, Kraków 2009.

3 komentarze:

  1. Witam,
    Ostatnio prześladuje mnie motyw opowieści w literaturze, opowieści, która wprawia w ruch motor wszechświata. Coś mi się zdaje, że w tym przypadku jest nie inaczej...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez bardzo lubię "książki o książkach". Z całego serca polecam "Ex libris" - zbiór esejów o czytaniu, o książkach Ann Fadiman, a także "Moją historię czytania" Manguela. Tylko, że to bardziej non-fiction (jesli dobrze rozumiem ten termin) niż powieści "fabularne", jak np. Hakawati:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naczytałam sie tyle dobrego o tej książce, a w podsumowaniach blogowych plasuje sie w czołówce najlepszych, że kupiłam ja sobie i teraz czekam na kuriera z ogromna niecierpliwością.:)

    OdpowiedzUsuń