niedziela, 1 sierpnia 2010

"Umiłowana" Toni Morrison


Czytając lektury w ramach wyzwania „Amerykańskie Południe” („Zabić drozda” Harper Lee, „Północ w ogrodzie dobra i zła” Johna Berendta, „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg) zastanawiałam się, czy istnieją pewne wspólne cechy dla literatury tego regionu. Dla każdej bowiem z tych powieści, prócz nadrzędnego problemu dyskryminacji Murzynów (tu wyjatek dla "Północy),charakterystyczne było miasteczko, w którym działa się akcja, jego barwni mieszkańcy oraz proces. Zastanawiające dla mnie było to, czy każda powieść z listy lektur będzie opierać się na podobnym schemacie.

„Umiłowana” Toni Morisson jest jednak inna. Zupełnie inna. Wprawdzie i tutaj mamy miasteczko (Ohio, Kentucky), nietuzinkowych bohaterów, a w tle proces (nie jest on opisany, ale wiemy, że się wydarzył), jednak struktura tej powieści, jej poetyka i metaforyczność zaskakują.

Jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech jest realizm magiczny, charakterystyczny szczególnie dla literatury iberoamerykańskiej (proza Marqueza czy Allende). I mimo, że tłumaczka pisze w posłowiu, że określenie prozy Morrison w ten sposób jest wyciągniecięm dość pochopnego wniosku, myślę, że nie sposób tego pominąć i każdemu czytelnikowi, chcąc nie chcąc, dość szybko nasunie się to skojarzenie.

Oczywiście, w „Umiłowanej” chodzi o coś zgoła poważniejszego – o tragedię, która jest faktem historycznym, o ponad 60 milionów Murzynów, którzy umarli lub zostali zabici wskutek brutalnego schwytania ich w Afryce i przetransportowania do Stanów Zjednoczonych celem nabycia taniej siły roboczej. Najbardziej zaskakującym faktem jednak jest to, że nie tylko Europa nie zdaje sobie sprawy z liczby śmiertelnych ofiar, ale także Stany Zjednoczone.

„Umiłowana” jest przypowieścią, która w symboliczny sposób próbuje przekazać wiedzę na temat tragedii niewolnictwa, które ostatniecznie przerodziło się ludobójstwo. Jedną w ważniejszych kwestii poruszanych w tej powieści jest problem granicy pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Człowieczeństwo Murzynów było nie tyle przekreślone – ono po prostu nie było brane przez Białych pod uwagę (na szczęście nie wszystkich).

Z definicji traktowani byli, brutalnie to zabrzmi, jak zwierzęta gospodarskie. Przykuwani na noc łańcuchami, w ciągu dnia zakładano im wędzidła lub kolczatki. Kobiety były wykorzystywane seksualnie w najbardziej okrutny i bestialski sposób, jaki można sobie wyobrazić. Język Morrison próbował oddać to „zezwierzęcenie” określając na przykład stosunki seksualne pomiędzy niewolnikami, jako „parzenie się”. Młoda kobieta była warta tyle, ile taniej siły roboczej mogła spłodzić.

Sethe ucieka z Domowej Przystani jako ciężarna matka trójki dzieci. Kiedyś usłyszała, jak nauczyciel kazał swoim uczniom narysować tabelkę – po lewej stronie wypisać cechy ludzkie, a po prawe cechy zwierzęce każdego z niewolników. Uciekła, ponieważ nie chciała, aby ktokolwiek dokonał podobnej charakterystyki jej dzieci. Od tego wszystko się zaczyna. W niedługim czasie Sethe stanie przed dylematem, po której stronie zostawić swoje dzieci. Otwiera tym samym drzwi zaświatów, wpuszczając do swojego świata ducha, który dokona nieodwracalnych zmian w życiu jej oraz jej bliskich.

Na ostatniej stronie okładki jest napisane, że „Umiłowana została uznana przez czytelników za jedną z najważniejszych książek stulecia”. Zgadzam się z tym zdaniem po strokroć i mocno dziwię, że powieść Noblistki z 2003 roku jest praktycznie nie znana w naszej świadomości . A może się mylę? Oby. Cieszę się jednak, ze dane mi było na nią trafić. Lektura z pewnością nie na jeden raz.

Warto dodać na koniec, że Morrison oparła swoją powieść o autentyczne wydarzenia. Pierwowzorem Sethe była niewolnica Margaret Garner. Na podstawie powieści powstał także film, pt. „Pokochać”, a także libretto opery „Margaret Garner”.

Toni Morrison, „Umiłowana”, przeł. Renata Gorczyńska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007


Thomas Satterwhite Noble: Margaret Garner (Współczesna Medea), 1867


libretto opery

4 komentarze:

  1. No cóż... Dobrze, że ta powieść odbiega nieco od schematu, ponieważ trzeba przyznać, że ciągłe powielanie tego samego może się znudzić i zniechęcić. Widziałam ją kiedyś na księgarnianej półce, ale nie miałam okazji sięgnąć. Chyba to się zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wspomniałaś o filmie, bo naprawdę nie miałam pojęcia, że takowy powstał na podstawie książki. Muszę koniecznie obejrzeć :)
    Bardzo dobra recenzja Aniu!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki Agatoris :) Bardzo polecam książkę, jestem bardzo ciekawa filmu, aczkolwiek myślę, że bedzie trudny "do zdobycia" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, kiedy Ty masz czas na czytanie??? A pomijam inne zainteresowania, jak chociażby fotografia, no i pisanie! Jak mi się udaje wybrać 30 min dziennie na książkę, to jest nieźle; do tego może ze 2h na fotografię tygodniowo, no i z 30 min dziennie na słuchanie muzyki, to jest pięknie. Podziwiam.

    OdpowiedzUsuń